środa, 13 maja 2015


Ostatnimi czasy zajmowałam się (pół)charytatywnym uszczęśliwianiem ludzi moimi projektami.

Zaczęło się od prostego projektu logo dla kolegi, który zakładał własne koło naukowe:



Mama "przypadkiem" podejrzała, że projektuję komuś logo ;) i okazało się, że akurat założyła z grupą znajomych Towarzystwo Przyjaciół Przyrody, więc przydałby się kolejny projekt.



Jeżeli myślałam, że z moją ukochaną Polibudą po zdaniu inżyniera i opuszczeniu Kielc już nic nie będzie mnie łączyć, to dawny wykładowca wyprowadził mnie z błędu jednym telefonem. Przypomnieli sobie, że jakieś 2 lata temu robiłam im plakat na GISday, no i ten, w sumie wiedzą że ja już nie studiuję, ale może zrobiłabym im coś jeszcze...? Niestety na bloga wrzucić mogę jedynie wstępnego WIPa, gdyż po podesłaniu kilku wstępnych projektów do dzisiaj nie dostałam odpowiedzi ;)





Po jakimś czasie kolega odezwał się w sprawie koła naukowego - lud przemówił i żąda czegoś bardziej związanego ze światłem używanym w terapii niż samego nawiązania do medycyny.






Ostatecznie po głębszej naradzie porzuciliśmy minimalizm i białe tło.






A dzisiaj postanowiłam zabrać się w końcu za jakieś portfolio i totalnie bez związku z tym narysowałam kozę.


4 komentarze:

  1. Jest to bardzo ładna koza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D To daje do myślenia - może lepiej wysyłać do pracodawców kozy zamiast portfolio...? :)

      Usuń
    2. Idź na kompromis, wysyłaj potencjalnym pracodawcom portfolio z kozami. Bo w sumie czemu nie?

      Usuń
    3. Rysuję właśnie jelenia - w sumie bez rogów wygląda trochę jak koza :> czyżbym powoli ładowała się w kozi comfort zone? :C

      Usuń